14. CREEPY HAUL - space shit edition

Tak się składa, że dziwnym ludziom takim jak ja zdarza się od czasu do czasu kupić coś... dziwnego. 

Jak powszechnie wiadomo różni ludzie mają różne gusta, style, upodobania. Jedni wolą stonowane kolory i ogólny minimalizm inni ciekawe połączenia kolorystyczne z odrobiną ciekawych wzorów, ale są też tacy ludzie jak ja, dla których dziwaczne fullprinty, to ósmy cud świata. 

Zapraszam Was na mój pierwszy haul, który nazwałam Creepy Haul - space shit edition, ponieważ w pełni na taką nazwę zasługuje.

Hehe indżoj.

Jakiś czas temu błądziłam po internetach w poszukiwaniu plecaka, który w spełniłby moje oczekiwania, a mianowicie byłby pakowny, wygodny i ciekawy. Takim oto sposobem trafiłam na internetowy sklep, który sprawił, że moje oczy zaświeciły się jak żarówki - MORAMO.

Fullprinty, wszędzie fullprinty i to zabawne fullprinty. Żyć, nie umierać.

Wybór był ogromny, ale ja zdecydowałam się na te dwa cudeńka. Owoce i... gałki oczne.

Na plecakach moje zakupy się nie skończyły, bowiem już kilka dni później, korzystając z dołączonego do wysyłki kuponu rabatowego zamówiłam kilka innych, ciekawych rzeczy. 

Jako, że jestem wielbicielką sierściuchów, nie mogłam sobie odmówić kupienia tej koszulki. 

T-shirt Galaxy Grey Cat

Materiał to 100% poliester i trochę mnie przeraża, ale ta koszulka zawsze może mi towarzyszyć w moich nieistniejących ćwiczeniach. Mimo wszystko fajnie leży i jest niesamowicie wygodna.

Następnym zakupem była czapka Snapback NY Kosmos 368 - Barcley's Orginal Cap. Nie mogłam się jej oprzeć i choć nie noszę takich czapek na co dzień, to jedną z nich musiałam mieć. 

Kosmiczny daszek jest piękny. Ogólnie czapka dobrze leży i o dziwo nie wyglądam w niej jak przychlast, aczkolwiek planuję przefarbować te niepotrzebne literki NY na czarno, żeby nie rzucały się w oczy.

Kolejnym zakupem, który w moim odczuciu był niezbędny, to zakup zimowej czapki z identycznym fullprintem jak moja zacna koszulka. 

Już nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła ją nosić. 

Do internetów wybrałam się na zakupy również w celu zakupu nerki. Aż dziw bierze, że czarny rynek ma tyle pięknych organów do sprzeda... Oh wait. Nie o tej nerce miałam mówić... 

W każdym razie w sierpniu lecę do Paryża i pomyślałam, że dobrze byłoby zaopatrzyć się w tę inną nerkę. 

Zdecydowałam się na ten fullprint, bo łączy w sobie kosmos i tonę innych elementów, które kocham, czyli koty i słodycze. Na żywo wygląda lepiej.

A tu zbliżenie na rudego kotensztajna i na pączka. Nie ufam ludziom, którzy nie lubią słodyczy.

Ceny, wymiary i printy możecie obczaić na stronie MORAMO --- LINK. Oprócz tego, co ja kupiłam do wyboru macie jeszcze legginsy, spodnie, bluzy, okulary, torby, worki i całą masę czapek, nie tylko Snapbacków.

---

A jaki styl Wy preferujecie? Macie jakieś ulubione kolory, printy? A może tak jak ja lubicie szalone nadruki?

Ode mnie to tyle na dziś. Jeśli spodobała Ci się notka możesz ją polecić dalej, skomentować lub zostać obserwatorem bloga. Każdy przejaw Waszego zainteresowania trafia prosto w moje małe, dziwne, fullprintowe serduszko. Senkju wery macz maj preszys.

Pozdrawiam,

Ravi Ollie