Pamiętam jak dziś, kiedy pierwszy
raz sięgnęłam po inną książkę niż szkolna lektura. Był to pierwszy tom "Sagi o
Ludziach Lodu" i pamiętam jak pochłaniałam każdą kolejną część odkrywając piękno
tego, że mogę przenieść się w zupełnie inny świat bez konieczności znania się na teleportacji.
Dziś nie wyobrażam sobie życia
bez czytania i miesiąca bez kupienia czegoś nowego. Księgarnie w realu,
internetowe lub stoiska z używanymi książkami to mój świat i gdyby nie
ograniczenie pieniężne już teraz tonęłabym w niezliczonej ilości pisanych światów.
Mój piękny regał powoli traci
wolne miejsce, ale to nie przeszkodziło mi w kupieniu kilku… nastu nowych
pozycji… O ile mnie pamięć nie myli, to osiemnastu w ciągu niecałych trzech
miesięcy, w tym siedmiu przez ostatnie trzy dni.
Szczerze, to nie rozumiem ludzi, którzy w życiu nie przeczytali ani jednej książki i uparcie twierdzą, że nie lubią czytać. WHAT THE FUCK?
Jest tyle świetnych książek i
tylu rewelacyjnych bohaterów do poznania, że za każdym razem słysząc coś
takiego z ust człowieków mam ochotę chwycić za szmaty i potrząsnąć bardzo
mocno, żeby się człowieki obudziły i uświadomiły sobie, jak wiele tracą nie
czytając książek.
Ale okej. Nie będę zmuszać. Każdy
robi, co chce, tylko proszę… Niech nikt nie wciska mi kitu, że "50 twarzy Greya" to genialna powieść. Po prostu nie róbcie tego… bo wyciągnę z szafy maczetę.
Hehe, a wracając do książek,
które ostatnio kupiłam, to są wśród nich aż cztery autorstwa Tess Gerritsen,
która jest moją ulubioną autorką, jeśli chodzi o thrillery medyczne, i z
radością stwierdzam, że do kompletu brakuję mi bodajże trzech pozycji.
W ostatnim czasie przeczytałam "Klub
Mefista" i jego kontynuację "Ostatni, którzy umrze". Teraz dotarło do mnie, że
zapomniałam tej książki dodać do zdjęcia.
Każdy thriller Gerritsen jest
genialny i napisany w taki sposób, że nie można się od niego oderwać. Zdecydowanie
polecam!
Następnie mamy mojego guru grozy –
Stephena Kinga. Na regale czeka na mnie "Pan Mercedes", a w piątek w moje rączki
wpadła kontynuacja zatytułowana "Znalezione nie kradzione". Mamy tu także "Uciekiniera" na podstawie, którego nakręcono film z Arnoldem Schwarzeneggerem o tym samym tytule. Film mnie nie
interesuje, za to książka zapowiada się naprawdę ciekawie.
W moich zakupach nie mogło również
zabraknąć skandynawskiego kryminału. Christoffer Carlsson i „Niewidzialny człowiek z Salem”. Książka ta jest częścią Czarnej Serii, która gromadzi najlepsze skandynawskie kryminały.
Ja osobiście polecam trylogię szwedzkiego duetu pisarskiego, w skrócie nazwanego Erik Axl Sund od imion i nazwisk dwóch, swoją drogą, bardzo przystojnych i ciekawych panów: Jerkera Erikssona i Hakana Axlandra Sundquista. Trylogia nazywa się „Oblicza Victorii Bergman”, a części kolejno zostały zatytułowane: "Obłęd", "Trauma" i "Katharsis".
ISTNA BOMBA i gratka dla wielbicieli gatunku. Książki nie są zbyt łatwe w odbiorze, ale właśnie to w nich kocham, że zmuszają czytelnika do myślenia. Co prawda nie wchodzą w skład Czarnej Serii, ale wyszły spod palców skandynawskich pisarzy, więc będąc przy tym temacie należało o nich wspomnieć.
Ja osobiście polecam trylogię szwedzkiego duetu pisarskiego, w skrócie nazwanego Erik Axl Sund od imion i nazwisk dwóch, swoją drogą, bardzo przystojnych i ciekawych panów: Jerkera Erikssona i Hakana Axlandra Sundquista. Trylogia nazywa się „Oblicza Victorii Bergman”, a części kolejno zostały zatytułowane: "Obłęd", "Trauma" i "Katharsis".
ISTNA BOMBA i gratka dla wielbicieli gatunku. Książki nie są zbyt łatwe w odbiorze, ale właśnie to w nich kocham, że zmuszają czytelnika do myślenia. Co prawda nie wchodzą w skład Czarnej Serii, ale wyszły spod palców skandynawskich pisarzy, więc będąc przy tym temacie należało o nich wspomnieć.
Bardzo ciekawi mnie też to, co
proponuje Marek Krajewski. Czytałam sporo czasu temu „Erynie” i choć nie przepadam za
literaturą polską, to książki tego pana bardzo mnie zaintrygowały. Tym razem
udało mi się kupić „Liczby Charona”, choć z uporem maniaka polowałam na „Władcę
liczb”. Ale spokojnie, po woli kupi się wszystkie hehe i będę na nich spała, bo
wreszcie regał się wykończy.
Następna książka Alex Kavy do kolekcji
również niezmiernie mnie cieszy, bo wiem, że wciągnie mnie tak samo jak poprzednie.
Co do pozostałych pozycji, to
niewiele mam, jak na razie, do powiedzenia. Nie znam autorów, ale z radością wkroczę w ich
światy. Mam nadzieję, że nie pozwolą mi zasnąć.
A co Wy ostatnio ciekawego
przeczytaliście? Macie jakieś ulubione książki? Ulubionych autorów? W ogóle
lubicie czytać?
Na dziś to tyle ode mnie. Jeśli
spodobał Ci się post możesz go skomentować, polecić dalej lub możesz zacząć
śledzić ten blog. Będę wdzięczna.
Pozdrawiam ciepło,
Ravi Ollie
Piąteczka, bo ja też nie ogarniam ludzi, którzy nie przeczytali ani jednej książki ;) Jak to w ogóle możliwe? O.o
OdpowiedzUsuńSkończyłam ostatnio czytać "Sorry" Zoran'a. Obgryzłam wszystkie paznokcie, które mi odrosły, a skoro tak, tzn, że książka jest dobra i warta przeczytania ;) Ale wiadomo, że nie każdemu przypadnie do gustu :)
Nie rozumiem, jak można nie czytać książek. W porządku, nie zawsze jest na tyle czasu, by czytać po kilkanaście pozycji w ciągu miesiąca, ale żeby w ciągu roku nie mieć niczego w ręce...? To już jest lekko niepokojące.
OdpowiedzUsuńRównież bardzo lubię Tess Gerritsen i właśnie skończyłam Sobowtóra, próbując swych sił w lekturze w języku angielskim. Z tych, co wymieniłaś, to jeszcze, wiadomo, Stephena Kinga kojarzę, którego mam tylko dwie książki: Rękę mistrza i Cmętarz zwieżąt, obie mogę z czystym sercem polecić. Aktualnie czytam Medicusa z Saragossy Noah Gordona, który rozkochał mnie w swoich powieściach dzięki Medicusowi, a na półce czeka na mnie Mistrz i Małgorzata. Nie wiem, czy lubisz fantastykę, ale mogę polecić Jarosława Grzędowicza i jego Pana Lodowego Ogrodu, która to seria jest już tak sfatygowana przez wielokrotne czytanie oraz pożyczanie znajomym, że to chyba mówi samo przez się! ;)
Ręka mistrza to moja ulubiona książka Kinga. Za każdym razem, kiedy ją czytam czuję się tak, jakbym czytała ją pierwszy raz. Rewelacja.
UsuńNie jestem wielką fanką fantastyki, ale od czasu do czasu zdarza mi się coś przeczytać z tego gatunku. Będę miała w pamięci Grzędowicza :).